Uwaga!

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 3

Z snu wybudziły Api głosy jej rodziców, były zdenerwowane i pełne trwogi. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła, że leży na łóżku szpitalnym. Ściany pokoju w którym się znajdowała były pokryte żółtą farbą, a na nich umieszczono plakaty z opisami niezrozumianych dla dziewczyny chorób. Wytężyła wzrok by przeczytać nazwę na którą szczególnie zwróciła uwagę.
-Neu-ro-fi-bro-ma-to-za, kto wymyślił taką dziwaczną nazwę ?!- powiedziała i szybko złapała się za głowę. Poczuła straszliwy ból, który dosłownie rozsadzał jej czaszkę od wewnątrz, w pewnym momencie przez jej ciało przeszłe silne drgawki, gdy popatrzyła na rękę którą przed chwilą przyłożyła do czoła przeraziła się. Była cała sina. Odruchowo zaczęła szybciej oddychać i zamaszystym ruchem zrzuciła kołdrę na ziemię by obejrzeć resztę ciała. W tedy zobaczyła przykrą prawdę, jej nogi prawie fioletowe nie odpowiadały. Nie mogąc nimi ruszyć krzyknęła. Bardziej z rozpaczy niż ze strachy. Krzyk szybko przemienił się w histeryczny płacz, łzy spływały po policzkach dziewczyny i skapywały na bezwładne nogi. Nagle poczuła, że ktoś głaszcze jej ognistego koloru włosy. Gdy podniosła głowę i popatrzyła opuchniętymi oczami w stronę gościa, zadrżała. Zielone oczy. Zielone oczy które ją prześladowały były teraz tak blisko niej. Postać ubrana w czarny strój z tego samego koloru maską na twarzy siedziała na framudze otwartego okna. Uśmiechał się pod nosem pokazując swoje śnieżno-białe zęby. Przez okno wlatywało wiosenne powietrze przepełnione słodkością, słychać było śpiew ptaków i wesołe rozmowy ludzi, promienie słońca opadały na skórę dziewczyny. 
-To tylko chwilowe, niedługo wszystko minie- powiedziała tajemnicza postać i wręczyła Api mały płaski klucz na srebrnym łańcuszku- klucz mollo niczym życie życia-mówiąc to zeskoczył z okna.
- Nie ! Stój ! - Ap zeskoczyła z łóżka po chwili przypominając sobie o nogach, runęła na wykafelkowaną posadzkę uderzając o nią głową. Straszliwy ból zastąpiła ciemność, pustka wypełniająca ją od środka. Słyszała czyjś głos, stawał się coraz wyraźniejszy oraz głośniejszy. Powoli otworzyła oczy, zobaczyła stojącego nad nią Adiura z zatroskanym wyrazem twarzy. Leżała w tym samym szpitalu, w tym samym pokoju na tym samym łóżku. Jedyną różnicą była pogoda, teraz niebo było zachmurzone i padał straszny deszcz. Api szybko przypomniała sobie zdarzenia z przed jej upadku i agresywnym ruchem odsłoniła nogi. Otworzyła buzie ze zdziwienia gdyż jej nogi były normalnego koloru. Bez fioletowych lub zielonych plam, spokojnie mogła nimi ruszyć, ręce tak samo jak nogi tylko lekko odrapane. 
- Kochanie jak się czujesz- zapytała niepewnie Samanta podchodząc do córki, dziewczyna nie odpowiedziała, bacznie przyglądała się swoim nogom- miałaś niespokojny sen, rzucałaś się na łóżku, strasznie się baliśmy- tu załamał się jej głos, w jej oku zamigotała łza.
- Sen ? Jak to sen ?- Api popatrzyła na rodziców i szybko przeniosła wzrok na okno- cały dzień jest taka pogoda ?
-Tak, pada jak z cebra od przyjazdu do szpitala- nagle do pokoju weszła pielęgniarka ubrana w białą tunikę, jej jasne blond włosy były spięte w wysokiego koka, w ręku trzymała kartę z badaniami.
- Wszystko jest w porządku. Miała lekki wstrząs ale to nic poważnego, możecie wrócić do domu- zimny ton jej głosu przyprawił wszystkich zgromadzonych o ciarki. Nie była miła, wręcz przeciwnie. Dla wszystkich była zimna i surowa, nie potrafiła okazać za grama ciepła. Wokół niej roznosiła się aura przygnębienia, złości i smutku. Rodzice pokiwali głową a pielęgniarka wyszła głośno stukają wysokimi obcasami. Samanta podała Api świeże ubrania i wskazała drzwi prowadzące do łazienki, następnie razem z Adiurem wyszła cicho zamykając drzwi. Dziewczyna westchnęła i powoli wstała z łóżka, wzięła czyste ubrania i ruszyła w stronę łazienki. Tak jak przeczuwała, nie była to jakaś piękna oraz ekskluzywna łazienka z pięciogwiazdkowego hotelu lecz mała wykafelkowana klitka z niedużym prysznicem, umywalką i toaletą. Zamknęła drzwi i rozebrawszy się do naga weszła pod prysznic by zmyć pot oraz bród. Umyła dokładnie swoje czerwone włosy szamponem który dostała od mamy, nałożyła odżywkę by łatwiej rozczesywać kołtuny. Gdy wyszła z pod prysznica wytarła się dokładnie ręcznikiem, ubrała na siebie jeansy, zielony t-shirt z żółtą uśmiechniętą buźką,a na gołe ramiona nałożyła fioletowy sweter.
- Po prostu stylowe jak nie wiem co. Wyglądam gorzej od klauna - zamruczała pod nosem patrząc na swój ubiór. Gdy wyszła z łazienki pokój był gotowy by go opuścić. Łóżko pościelone, plastry, leki i bandaże wyniesione, a torba spakowana. Pewnie mama zrobiła to wszystko gdy siedziałam w łazience - pomyślała i wzięła torbę, ruszyła do drzwi ale za nim wyszła coś ją ukuło i kazało sprawdzić czy niczego nie zapomniała. Zaglądnęła do szafek, na parapet jeszcze raz do łazienki i na końcu kucnęła by zajrzeć pod łóżko. Pełno brudu oraz plam, już miała wstać i wyjść gdy coś błysnęło jej przed oczami. Zobaczyła, że pomiędzy wszechobecnym kurzem leży mały kluczyk. Sięgnęła po niego ręką. Był płaski, srebrny i bardzo nie typowy. Aż trudno go opisać. Api przyglądała się mu, przewracała w rękach, dotykała. 
- Ap ? Żyjesz tam ?- usłyszała głos ojca.
- Tak, tak. Już idę- założyła kluczyk na szyję, od razu poczuła miłe ciepło, ruszyła w stronę drzwi. Tym czasem znamię na szyi dziewczyny zaczęło świeci delikatnym żółtym blaskiem.


Ps. Przepraszam, że nie rozdział pojawił się tak późno, miał straaaaaasznie dużo nauki i nie mogłam znaleźć czasu. Mam nadzieję, że rozdział się podobał :)