Uwaga!

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 4

Siedziała na twardym metalowym krześle przy recepcji, rodzice podpisywali jakieś papiery z mało zadowoloną miną. Pewnie znów wcisnęli mi jakieś leki które kosztują fortunę- pomyślała. Obok niej przechodzili różni chorzy ludzie, niektórzy byli pchani przez pielęgniarki na swoich wózkach i spod łba patrzyli na wszystko co się wokół nich dzieje. Pogoda zostawiała dużo do życzeń-deszcz, chmury i zimny wiatr. Api nienawidziła takich dni. Człowiek chodzi cały przymulony, nic mu się nie chce i tylko na wszystko narzeka. Przymknęła na chwile oczy, gdyż od ostre światło szpitalnych lamp zaczęło  drażnić jej oczy, już miała odpłynąć w krainę słów kiedy usłyszała szorstki kobiecy głos.
- Może nie zauważyłaś, ale recepcja to nie twoja sypialnia- zimny głos pielęgniarki która się nią opiekowała przywrócił Api z powrotem na ziemię.
-Przepraszam- cicho wymamrotała i wstała z mało wygodnego siedzenia. Wszystko ją bolało, ruszyła w stronę matki która wykłócała się o coś z wysokim mężczyzną. Samanta należała do niskich kobiet z delikatnie bladą cerą. Nie można jednak poddać się tym pozorom gdyż w rzeczywistości była silna i uparta, umiała bronić swego zdania i chociaż jej postura na to nie wskazywała była bardzo waleczna. Cała sytuacja wyglądała z boku bardzo śmiesznie: młoda i delikatna kobieta kontra wysoki i umięśniony osiłek, który najwyraźniej wcale nie uważał jej za zagrożenie. Jednak gdy dziewczyna podeszła bliżej okazało się, że wcale nie jest tak śmiesznie. Matka wykłócała się o okrutne zgarnięcie jej lekarstw z przed nosa. Wysoki mężczyzna próbował ukryć fakt, iż przegrywał w tej słownej walce.
- Czy Pan nie rozumie, że te lekarstwa są moje ?! 
- Kobieto ! Kto pierwszy ten lepszy, przykro mi.
- Nie ! To mi jest przykro, że po świecie chodzą tak niedorozwinięci umysłowo jak pan !- Adiur próbował odciągnąć Samante na bok, ta jednak nie zamierzała się poddać.
- Co pani powiedział ?! - furia ogarnęła ciało przeciwnika. Samanta zadowolona ze swojego osiągnięcia postanowiła nie przestawać i dalej ciągnąć tą walkę.
- Mówię tylko, że jak na takiego osiłka pański mózg nie jest większy od kciuka. Przyznaj się w której klasie utknąłeś ? Pierwszej ? Drugiej ?
- Od kiedy my jesteśmy na ty ?!
- Od kiedy ja tak postanowiłam. Chociaż powinieneś skakać z radości, gdyż ja nie zadaje się z ludźmi z tak niskiej półki- popatrzyła na niego pogardliwie. Osiłek wyglądał jakby miał skoczyć matce Api do gardła. Na szczęście Adiur w ostatnim momencie zasłonił Samańcie usta i powoli wyprowadził ze szpitala. Dziewczyna także ruszyła w stronę drzwi, nałożyła słuchawki na uszy i na chwile wyłączyła się wsłuchując w takt muzyki. Głośna gitara rozbrzmiała w jej uszach, prosiła kiedyś Ron'a by nauczył się dla niej zagrać tą piosenkę ale on był w tedy zajęty swoją dziewczyną- Jessicą. Na szczęście zerwali po pięciu miesiącach. Api nie ukrywała radości jaką sprawiła jej wiadomość, że w końcu nie będzie układu ,, Tylko ty i ja... i Jessica ". Czuła jak spokój ogarnia jej ciało, wspaniały głos wokalisty zespołu Nirvana zawsze ją relaksował. Nawet nie wiedziała kiedy przeszła przez próg szpitala i znalazła się na dworze. Była cała mokra. Włosy kleiły się jej do twarzy a na ubraniu nie było nawet suchej nitki. W pewnym momencie wpadła na jakiegoś człowieka, ten wywrócił się na ziemię. Nie wyglądał lepiej od Api. Długi czarny płaszcz, wysokie ciężkie glany i stary kapelusz. Wyglądał jak obłąkany który uciekł z psychiatryka.
- Przepraszam, nic ci się nie stało ?- uklękła przy leżącym chłopaku i z przejęciem wpatrywała się w twarz zakrytą kapeluszem. Poszkodowany tylko jęknął przeciągle i spróbował wstać na równe nogi. Api pomogła mu w tym, gdyż nie radził sobie za dobrze, ale gdy tylko wyprostował się i spojrzał na dziewczynę źrenice mu się rozszerzyły do granic możliwości, odskoczył niczym oparzony i zaczął ciężko oddychać. Zdziwiona tym zwrotem akcji nie zdążyła zareagować nim zwinnym ruchem chłopak
odkleił się od drzewa o które się opierał i pobiegł sprintem w stronę parku. Api poczuła w żyłach przypływ adrenaliny, nie mogła się powstrzymać przed gonitwą za nieznajomym. Ekscytacja ogarnęła jej ciało i niczym się zorientowała już była niczym gepard polujący na bezbronną antylopę. Przeciwnik jednak wcale nie okazał się gorszy. Myślała, że po tym jak upadł na ziemię i ledwo mógł się ruszyć to tym bardziej nie będzie mógł szybko biegać. Niestety była w błędzie, biegł niczym kenijczyk. Wiedziała, że jeśli nie przyśpieszy to w końcu go zgubi. Postanowiła zaryzykować i włączyć ósmy bieg. To było dla niej niesamowite,czuła jak jej serce stuka o żebra, a nogi płoną od zmęczenia. Nie poddała się jednak i niedługo po tym dobiegła do chłopaka. Zwinnym skokiem skoczyła na niego i obydwoje runęli na trawę. Unieszkodliwiła jego ręce nogami, a swoje postawiła przy jego głowie.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz ?- zawarczała groźniej niż chciała
- Może się nie zorientowałaś, ale to ty przygwoździłaś mnie do ziemi
- Wiesz o co mi chodzi !- powiedziała spokojniej
- Wręcz przeciwnie, nie wiem
- Dlaczego zacząłeś uciekać ? Gdybyś nie był niczemu winien twoja reakcja na pewno byłaby inna
- Może chciałem zrobić sobie pobiegać ?
- Kłamiesz !- starała się opanować emocje, ale nie mogła. Wiedziała, że sobie z nią pogrywał, a jej złość tylko mu w tym pomagała.
- Jak zawsze
- Dobrze, pójdziemy na układ: ja z ciebie zejdę a ty powiesz mi całą prawdę
- Mi tu jest całkiem wygodnie- Api ciężko westchnęła, już chciała znów coś powiedzieć gdy nagle poczuła jak nogi oplątują jej szyję. Gdy próbowała się od nich uwolnić ciemnowłosy oswobodził się z jej ucisku i obezwładnił jej ręce na plecach.
- Może i jesteś szybka i waleczna ale brakuje ci sprytu i czujności- mówiąc to związał jej ręce- ale nie bój się, wszystkiego ci jeszcze nauczę- mrugnął do niej i delikatnie uszczypnął ją w policzek. Odwrócił się i już miał odejść gdy Api odezwała się załamana:
- Zostawisz mnie tu by te wszystkie robale zjadły mnie żywcem ?- zatrzymał się i lekko uśmiechnął.
-Myślę, że uwolnienie zajmie ci nie więcej niż dziesięć minut- rzucił przez plecy po czym zniknął gdzieś w czeluściach ciemności.