Uwaga!

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 1

16 lat później

Api siedziała przy swoim biurku i pisała sms'a do jej przyjaciela Rona'a. Słabe światło lampki nocnej oświetlało jej pokój. Ściany pomalowane na biało były oblepione plakatami ulubionych zespołów. Na niepościelonym  łóżku były rozrzucone ubrania. Api wiele razy myślała o tym by posprzątać ten chlew, ale nigdy nie umiała się za to wziąć. Niedojedzone kanapki leżące na biurku aż się prosiły o wyniesienie je do kuchni, dziewczynie wydawało się, że wołają do niej ,, znieś nas do kuchni ! ".
Prychnęła pogardliwie  i założyła na uszy swoje czarne słuchawki. Nagle usłyszała dźwięk przychodzącego sms'a. Spojrzała na telefon a na nim migał napis ,, 1 nowa wiadomość od: Ron ".
Szybkim ruchem otworzyła skrzynkę i zaczęła czytać.

Od Ron:
Ap wyjdź szybko na dwór :D

Dziewczyna zeskoczyła z łóżka i podbiegła do oka, na zewnątrz stał jej przyjaciel i uśmiechał się do niej. Odwzajemniła uśmiech i szybko ruszyła się przebrać. Ubrała jasne dziurawe rurki oraz bluzkę na ramiączkach z napisem ,, I hate people ", na to założyła jeszcze czarny sweter, a na nogi stare trampki. Weszła na parapet i zeskoczyła lądując koło towarzysza. Był ubrany tak jak zwykle, luźne spodnie i szara bluza z zielonym napisem ,, Life is beautifull ". Uśmiechnął się jeszcze szerzej pokazując swoje białe zęby. Api przeczesała swoje czerwone włosy i wymierzyła mu lekkiego kuksańca.
- Widzę staruszko, że jak zwykle jesteś w formie
- Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie trzeba walczyć w obronie takich jak ty- zaśmiała się.
- Że niby ja nie umiem się obronić ?- Ron zrobił skwaszoną minę, po czym razem wybuchli śmiechem. Ron i Api byli bardzo do siebie podobni. Lubili ten sam rodzaj muzyki, te same programy, te same zespoły, różnica była taka, że Ap robiła wszystko pod wpływem emocji, nie przemyślawszy niczego działała chaotycznie. Ron zaś był bardziej stonowany. Zanim coś zrobił przemyślał każdy swój ruch, nie działał pochopnie i jak coś robił, to robił to dokładnie. Api była jak ogień, nie wiadomo kiedy postanowi podpalić wioskę, a kiedy będzie miłym człowiekiem od którego bije ciepło.
- Choć Api, pokażę ci coś.
- Co ?- Ron nie odpowiedział, pociągnął przyjaciółkę w stronę centrum. Szli pochłonięci rozmową, choć była noc na ulicach było jasno przez światła samochodów. Kiedy doszli do wyznaczonego miejsca Ap zobaczyła migający na czerwono i niebiesko napis ,, Jazz club 24 h " lekko zdziwiona popatrzyła na przyjaciela który tylko się uśmiechnął i pchnął drzwi. Dziewczyna poszła w jego ślady. Kiedy drzwi się zamknęły po parkingu przemknął cień. Usadowił się w krzakach i z wyczekiwaniem utkwił swój wzrok w drzwiach prowadzących do klubu. Tym czasem Api z zaciekawieniem patrzyła po gościach klubu. Posadzka była z ciemnego drewna, a ściany pomalowane na czerwono. Wszyscy bawili się w rytm głośnej muzyki, z sufitu wystawały wielokolorowe lampki kręcące się na wszystkie strony i rzucające kolorowe refleksy na gości oraz ściany. Przyjaciele podeszli do baru wykonanego także z ciemnego drewna. Obok niego stali najwyraźniej nie trzeźwi mężczyźni, gdyż co chwila pogwizdywali i upijali kolejne łyki alkoholu z kieliszków. Ron chwilę wertował spojrzeniem trunki stojące za barmanem po czym złożył zamówienie.
- Jeden raz Jack Daniel's, a ty Ap co chcesz ?- zmieszana tym pytaniem dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, jeszcze nigdy w przeciwieństwie do jej przyjaciela nie piła alkoholu.
- Ja... Ja...poproszę sok pomarańczowy
- Ap, nie wygłupiaj się- skarcił ją Ron- Dwa razy Jack Daniel's.
Barman podał to o co prosili i zaczął obsługiwać innych klientów. Api niepewna wzięła mały łyk, od razu poczuła na języku cierpki, ostry smak z przebijającą nutą słodyczy. Nie zniechęciło jej to i od razu wzięła drugi, większy. Później razem z Ron'em ruszyli do dzikiego tańca. Czuła się wspaniale, wolna i niezależna, muzyka się zmieniała ale ona jej już nie słyszała, tańczyła jak dzika. Kiedy dochodziła północ razem zaczęli wracać do domu. Ron wypił o wiele więcej niż Api przez co miał zamazany obraz. Dziewczyna także delikatnie się chwiała, pewnie tylko przez to nie zauważyła zaczajonego w krzakach człowieka śledzącego każdy ich ruch. Gdy stała przed swoim domem pojawił się problem, jak wejść do pokoju ? Drzwi do mieszkania były zamknięte, a gdyby zadzwoniła nie obyłoby się bez krępujących gdzie była. Obawy jednak szybko minęły, gdyż dzięki swojej kociej zwinności bez problemu weszła po ceglanej ścianie i dostała się na parapet. Wystarczyło  tylko przełożyć nogę i już znajdowała się w swoim zagraconym pokoju. Nie miała siły się umyć, zegar wskazywał 1:35. Ściągła tylko z siebie rzeczy i ubrała piżamę. Kiedy przechodziła przez pokój wydawało jej się, że za oknem coś przemknęło. To tylko kot, pomyślała i szczelnie okrywszy się kołdrą zasnęła. Tym czasem zielone oczy obserwowały ją przez chwilę i znikły w ciemnościach.

2 komentarze:

  1. Przeczytałam kochana i powiem ci jedno :przepięknie piszesz! ;)
    ~Zuza
    www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń